Forum HUMANOID Strona Główna HUMANOID

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

ROZDZIAŁ 2 - Optivus
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 27, 28, 29 ... 42, 43, 44  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum HUMANOID Strona Główna -> PRZYGODA (Perditor)
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
humanoid
Administrator



Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 692
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 22:30, 07 Gru 2006    Temat postu:

Watts odebrał od Theodosiusa piłę i sapiąc głośno zdjął plecak. Położył go ostrożnie przy stole i popatrzył na wszystkich wymownie, by przytrzymali Luigiego mocno. Mężczyzna za kratami śmiał się głośno. Młoda, dziewczyna spojrzała na kapłankę z wyrazem twarzy błagających przyzwolenia na opuszczenie sali. Stara kobieta skinęła głowa. Nowicjuszka szybko zniknęła za jednymi z drzwi. Kapłanka wyjęła kawałek szmaty z jednej z szafek, zwinęła ją ściśle i włożyła tileańczykowi w usta.
- Będę to trzymała – powiedziała niepewnie i przycisnęła dłońmi szmatę do twarzy Luigiego.
Barley i Thomas podeszli bliżej by pomóc. Kaileen chwile stała przyglądając się scenie niepewnie, jej twarz pobladła. Wreszcie podeszła pomóc w krępowaniu rannego. Gdy wszyscy chwycili mocno, Luigi otworzył oczy. Popatrzył zdezorientowany po wszystkich. Gdy jego wzrok natrafił na nachylającego się nad nim krasnoluda z piłą w ręku zaczął kręcić głową, wierzgać, szarpać się i krzyczeć co dość skutecznie utrudniała szmata. Momentalnie twarz mu poczerwieniała.
- Trochę powyżej tej rany... – dodała szeptem kapłanka.

Krasnolud skinął głową i przyłożył piłę do ręki. Luigi walczył jak tylko mógł jednak jego stan nie pozwalał wyrwać się tylu osobom unieruchamiającym jego ciało. Krasnolud pewnie, bez mrugnięcia okiem popchnął piłę przecinając skórę i pierwszą warstwę mięsa. Luigi krzyczał głośno, krew trysnęła niemal po wszystkich. Watts pociągnął piłę do siebie przecinając ciało. Towarzyszył temu oprócz tłumionych jęków operowanego, nieprzyjemny świst piły i dźwięk rozcinanego mięsa. Na koniec coś zachrzęściło. Ostrze doszło do kości. Luigi starał się wyrwać, gryzł mocno szmatę trzymaną w ustach, po czole płynął mu pot, z oczu łzy, po ręku krew... Krasnolud znów popchnął ostrze, tym razem było to znacznie cięższe cięcie. Po pomieszczeniu rozległ się szum ciętej kości. Mężczyzna za kratami przestał się śmiać i schował się za drzwiami. Kaileen starał się odwrócić wzrok, przez moment chciała odejść jednak nie puściła. Trzymała mocno, jednak gdy krew chlapnęła jej na twarz a krasnolud pociągnął ostrze do siebie rozcinając kość i kolejne warstwy mięsa, elfka nie wytrzymała. Opierając się na przytrzymywanych nogach Luigiego wygięła się i zwymiotowała obok stołu. Kapłanka zamknęła oczy. Theodosius trzymając rannego starał się patrzeć na sufit. Barley również odwrócił wzrok. Oczy Luigiego stały się momentalnie przekrwione. Tileańczyk wciąż krzyczał. W pomieszczeniu zaczęło śmierdzieć wymiocinami. Za drzwiami było słychać szlochanie nowicjuszki. Thomas nie mógł oderwać wzroku od rozcinanego ciała. Z oczu popłynęły mu łzy. Serce biło coraz mocniej. Emocje wzbierały do granic wytrzymałości. Tylko Watts bez namiętnie, bez jakichkolwiek zahamowań rozcinał ciało w milczeniu. Każde pociągnięcie mierzył ostrożnie, aż do przesady wykonując je powoli, co dodatkowo stwarzało wrażenie jeszcze bardziej przerażającego bólu jakiego doświadczał Luigi. Piłował jeszcze kilka razy gdy wreszcie Luigi stracił przytomność a kość została w pełni przecięta. Pociągnął jeszcze dwa razy by przecięć ciało do końca. Wreszcie zmasakrowana dłoń wraz ze znacznym kawałkiem ręki spadła na podłogę. Krew popłynęła po stole spływając na podłogę. Wszyscy puścili tileańczyka i odsunęli się. Watts natomiast stał chwilę przyglądając się pile w zamyśleniu. Zapanowała cisza. Za ścianą młoda dziewczyna płakała z przerażenia. Słychać było również jak mężczyzna za drzwiami z okienkiem zabezpieczonym kratami wymiotuje. Kapłanka podbiegła do szafki i wyjęła z niej igłę z już nawleczoną nicią. Podeszła do rannego.
- Proszę naciągnąć skórę w kierunku rany. – powiedziała cicho do krasnoluda.
Watts spokojnie odłożył piłę kładąc ją obok głowy nieprzytomnego Luigiego i ściskając jego rękę naciągnął skórę. Kapłanka zaczęła zaszywać ranę.

Wszyscy byli bladzi. Nikt nic nie mówił.

Po chwili kikut był zaszyty. Kapłanka wyszła na moment z pokoju i wróciła z rozgrzanym do czerwoności pogrzebaczem. Podała go krasnoludowi a ten bez słowa przytknął go do rany. Przypalone mięso zasyczało. Luigi jęknął głośno jednak wciąż był nieprzytomny.

Kapłanka spojrzała po wszystkich ze smutkiem po czym zwróciła wzrok na Garreta przyglądając się mu badawczo. Tileańczyk miał zamknięte oczy, przewracał się z boku na bok. Miał wysoką gorączkę.
- Waszego przyjaciela czekają długie godziny męki... przykro mi... Ten za to – wskazała na Luigiego – powinien dużo odpoczywać... jeśli chcecie może zostać u nas w hospicjum...

Popatrzyła na wszystkich jednak nikt przez moment nie był w stanie powiedzieć ani słowa...

- Pójdę po wodę... – powiedziała i wyszła.

W pomieszczeniu panowała cisza, smród wymiocin... a na podłodze wciąż leżała dłoń Luigiego...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jakub




Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 23:06, 07 Gru 2006    Temat postu:

Watts... Przyglądam się krasnoludowi, a na mojej twarzy maluje się conajmniej niepokój troche mnie przeraziłeś... ale dobra robota jeśli mogę to tak nazwać. Przez chwile jeszcze patrze na Luiggiego, po czym podchodzę do umierającego Garreta i kładę my rękę na czole. Powinniśmy stąd odejść razem z Luiggim, to jest oczywiste. Pytanie co z Garretem... pozwala by to pytanie na chwile zawisło w powietrzu. nie wiemy jak mu pomóc, przynajmniej ja nie wiem. Dobić? To okrutne, tylko czy nie okrutniejsze jest zostawić go w takim stanie i pozwolić się męczyć. Proszę wypowiedzcie się...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Golden11




Dołączył: 22 Lut 2006
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wołomin

PostWysłany: Pią 11:21, 08 Gru 2006    Temat postu:

Ocieram pot z czoła. Patrzę na wszystkich szeroko otwartymi oczami. Głośno sapię a moje oczy są przekrwione, poza tym staram sie zachować spokój. Przez chwilę pozostaję cicho nie wypowiadając żadnego słowa. Natępnie spokojnym tonem zwracam się do obecnych.

Nie wydaje mi się, ze dobrym pomysłem jest zabranie Luiggiego ze sobą. Uważam, że powininien zostać tutaj. Będzie miał dobrą opiekę.
Wydaje mi się, ze nic tu po nas... chodźmy stąd jak najszybciej.


Wolnymi rucham biorę do ręki swój plecak i podchodze do ściany. Śiadam przy niej z wyprostowanymi nogami. Patrzę na twarze wszystkich i na piłę w kolorze krwi.

Jeszcze chwilę odpocznę i jetsem gotów aby stąd wyjść. CZekam tylko na was.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pią 17:13, 08 Gru 2006    Temat postu:

Przyznaję, że scena robi na mnie wrażenie. Długo nie mogę się odezwać, dopiero sugestia krasnoluda aby wyjść wyrywa mnie z marazmu.

Chyba żartujesz... Przecież przez niego... On wszystko im opowie... Garreta możemy zostawić, lepszej opieki mieć nie będzie, a ja ze swojej strony jestem gotów opłacić jego tutaj pobyt, co zapewni nam informacje o nim na bierząco. Ale Luiggi...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Golden11




Dołączył: 22 Lut 2006
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wołomin

PostWysłany: Pią 17:42, 08 Gru 2006    Temat postu:

Bystro spoglądam na Theodiusa, tak jakby mnie czymś bardzo zaskoczył i mówię:

Zamierzasz nosić go cały czas na plecach, optarywac jego wciąż ropiejącą i babrzącą sie ranę i wciąż wysłchiwać jego krzyków? On już sam za bardzo nie wie co robi, z jego psychiką nie jest najlepiej. Nawet gdyby chciał coś komuś powiedzieć, to chyba będzie mu trudno poskładać sensowne zdania. Zostawmy go tu i za jakiś czas mozemy po niego wrócić. ja mam już dość jego grymasów, krwi i innych cieczy, które wydziela jego ciało.

Po tym znów stję się bardzo spokojny a wręcz osowiały i oddycham głęboko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pią 17:54, 08 Gru 2006    Temat postu:

Nie mówię zeby odrazu go zabierać, ale może Barley mógłby zamącić mu w umyśle i sprawić by trochę zapomniał, tak jak mój służący... A i...

Spoglądam na Garreta, następnie zwracam się wprost do Barleya.

Może mógłbyś zorbić z nim to, co zrobiłeś z Luiggim... Wtedy na górze...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jakub




Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 23:39, 08 Gru 2006    Temat postu:

Przez chwile przyglądam się ze zdziwieniem Theodosiusowi jakby jego słowa do mnie nie docierały do końca. Z Garretem, to samo co z Luiggim... caly czas wydaje mi się że nie do końca rozumiem o co mu chodzi. Nie wydaje mi się by to było możliwę po osoba która chciałbym poddać działaniu tego, powinna być świadoma moich działać, a nie wydaje mi się by Garret taki był. Poza tym jeśli miałoby się wydarzyć coś takiego jak wtedy to nie mam serca tego robić umierającemu człowiekowi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Sob 10:58, 09 Gru 2006    Temat postu:

Możemasz rację, w końcu to ty się na tym znasz i to na tobie spoczywałaby odpowiedzialność, ale wiedz, że jeżeli on umrze... To już nic się nie dowiemy... Nie wiem sam... Jeśli nie chcesz to nie.

Staram się odszukać wzrokiem jakieś miejsce gdzie mógłbym opłukać twarz i ręce, ale nie znajdując takiego stoję bezczynnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Golden11




Dołączył: 22 Lut 2006
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wołomin

PostWysłany: Sob 11:15, 09 Gru 2006    Temat postu:

Siedzę przy ścianie ze spuszczonymi rękami, zamyślony, znudzony i bardzo zmęczony. Włączam swoją ciekawość w momentach gdy Barley lub Theo coś mówią.

Myślę, że i tak nic by nam nie powiedział. Garret ostatnio nie był skory do rozmowy. Cyba nic tu po nas. Wyjdźmy stąd jak najszybciej bo niedługo i z naszą psychiką będzie niedobrze.

Wstaje spod ściany, tak jakbym chciał dać znać towarzyszom, ze już anjwyższa pora stąd iść. Kieruję się w stronę drzwi i patrzę na reakcję gnoma i lorda.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Sob 13:09, 09 Gru 2006    Temat postu:

Nie był skory, więc moze teraz będzie... Czekaj. Przecież powiedziałem, że ja tak Luiggiego tutaj nie zostawię... Przynajmniej jeszcze nie ejstem tego pewien... A ty Barleyu może mógłbyś sprawić zeby on chociaż zapomniał... Postarajcię się proszę zrozumieć mnie choć odrobinę... Nie chcę stracić tego co mam... Nie chcę... Zresztą, jak chcecie to idźcie. Tylko ciekaw jestem gdzie, co? Wattsie, jaki masz plan? Bo ja nie podejmowałbym żadnych pochopnych decyzji w tej chwili... Może korzystając z okazji Kaleen wytłumaczyłaby nam co się stało na dworze... Własnie Barleyu możechociaż dzięki twoim umiejętnością, jeżeli nic cię nie przekonuje, dowiedzielibyśmy się od Garreta co wydarzyło się na dworze... Czy to Zorbar go zaatakował... Pomyśl tylko...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Golden11




Dołączył: 22 Lut 2006
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wołomin

PostWysłany: Sob 15:10, 09 Gru 2006    Temat postu:

Zatrzymuję się przy drzwiach.

Dla mnie teraz rzeczą absolutnie najważniejszą jest dowiedzieć się co sie wydarzyło na dworze. Poprostu musimy to wiedzieć. Lecz nie wiem czy jest to najlepsze miejsce na zwierzenia Kaileen. Jeśli nie chcesz tu zostawić Luiggiego, to co zamierzasz zrobić? Chcesz go zabrac do domu? Nie poradzimy sobie z opiekowaniem się nim.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Sob 15:34, 09 Gru 2006    Temat postu:

Barley może sprawić, że Luiggi zapomni... A innym wyjsciem by dowiedzieć się co się stało, niż zwierzenia Kailee, jest przeprowadzenie na Garrecie tego samego co Barleyowi udało się w przypadku Luiggiego gdy byliśmy sami w moim domu, na górze...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jakub




Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 16:48, 09 Gru 2006    Temat postu:

Dobrze... wcinam się w rozmowe Theodosiusa i Wattsa, Spróbuję to zrobić na Garrecie, bo nie powiem by mnie to nie interesowało, choć może by najpierw spróbować zapytać go normalnie? A co do Luiggiego, jego musimy stąd zabrać, bo nie chcemy żeby mówił o czymś co mogłoby być dla nas niewygodne, a poza tym wydaje mi się, że będę w stanie się nim zaopiekować. Kończąc wypowiadać te słowa, podchodzę do Garreta, by spróbować z nim porozmawiać normalnie. Garret słyszysz mnie? Nic nie mów. Jeśli tak mrugnij powiekami. Jeśli Garret reaguje to próbuje z nim porozumieć się normalnie bez hipnotyzowania. Zadaje mu pytanie: "Kto was tak urządził. Elfy? Wy sami? Ktoś inny? Jesli ta metoda nie działa, próbuję go zahipnotyzować.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elarco




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 1:17, 10 Gru 2006    Temat postu:

leże wycieńczony i bez siły...narazie nie czuje bólu ale to nie znaczy że jego tam nie ma...zaraz znowu wykręcam sie w spazmach spowodowanych strasznym bólem...poza nim nie czuje nic innego...poza nim nie ma nic innego...nie słyszę co sie dzieje wokół mnie, nic nie widzę...jedynie zmieniające sie natęzenie bólu sugeruje mi ze jeszcze nie zdechłem...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Małe Szare Bure




Dołączył: 07 Sty 2006
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 11:44, 10 Gru 2006    Temat postu:

Stoję w głebokim zamyśleniu do czasu, gdy pada moje imię. Rozglądam się przez chwilę po pomieszczeniu, po czym mój wędrujacy przez zaledwie kilka uderzeń serca sokoła, wzrok pada na Barleya.

Zostaw tego biedaka. Nie musisz używać magii, by się dowiedzieć, co zaszło. Zbędną jest tutaj, gdyż powód ich stanu jest iście prozaiczny. Nie żadni zbuje. Nie Elfy.
W ostatnim zdaniu daje się słyszeć ta sama nutka zabarwiająca honor wraz z odrobiną zdenerwowania.
Nie były to również dziwne i tajemnicze zjawi, ni demony z zaświatów. Oni sami.
Lekkin skinieniem głowy, w którym mimo lekkiego zirytowania kryje się wdzięk, wskazuję na umierającego Garreta.
On i Zorbar się tak urządzili. Powody mi są nieznane. Byłam na tyle daleko, by nie słyszeć ich słów, nie mogę Wam zatem zdracić, co było przyczyną bójki.
Spoglądam powoli na wszystkich.
Oto cała tajemnica..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum HUMANOID Strona Główna -> PRZYGODA (Perditor) Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 27, 28, 29 ... 42, 43, 44  Następny
Strona 28 z 44

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin